
Sprawa ma o wiele dalszy i głębszy wątek. Zaczyna się to w roku 2014 kiedy dziennikarze śledczy z kilku krajów odkrywają aferę pod nazwą Luxleaks. Miały się posypać głowy i jak to zwykle się dzieje posypały, ale nie te co trzeba.
Czarna lista krajów
W grudniu 2017 ministrowie finansów stworzyli listę krajów, z którymi się nie „rozmawia”. Dokładniej chodzi o państwa tzw. raje podatkowe. Gdzie jest zarejestrowanych najwięcej najbogatszych firm i koncernów na świecie (np. Coca-Cola czy Ikea). Wszystko w celu nie płacenia podatku.
Trafiły na tą listę takie kraje jak:
- Panama
- Barbados
- Grenada
- Samoa
- Tunezja
- Zjednoczone Emiraty Arabskie
Lista nr dwa czyli tzw. szara strefa
Na nią trafiło 47 krajów, które zobowiązały się podjąć kroki w stronę „bliższej” współpracy w sprawie przejrzystości podatkowej. W 2018 roku mają zostać podjęte decyzje odnośnie krajów, które nie będą współpracowały.
Wilk w owczej skórze
Jak to jednak walczyć z tym, kiedy ugadywanie się „na boku” jest tak popularne w krajach UE jak w Polsce karp na wigilię? A najsłynniejszy w tym był swego czasu były premier Luksemburga, obecnie piastujący godne stanowisko w Komisji Europejskiej.
Deklaracja współpracy
Już miesiąc praktycznie po opublikowaniu „czarnej listy” wykreślono z niej aż 8 państw. Pozostało jeszcze 9. Brak spełnienia stawianych zobowiązań spowoduje, że znów wrócą na „czarną listę”.
Już po raz któryś z rzędu wypływa na powierzchnię temat rajów podatkowych i firm, które wyprowadzają pieniądze z krajów, w których sprzedają swoje produkty. Czy tym razem nie zostanie to skutecznie „zapomniane”? To się okaże, może społeczeństwa i rządy dojrzały do walki z tym.
Coś mi się zdaje, że jednak te kraje zostaną nadal takimi samymi rajami jak dotychczas. I raczej niewiele się zmieni.