
Kiedyś babcia miała skarpetki z reniferami. Dziś ma swój kask, kombinezon w rajskie wzory i czas poniżej 45 sekund na okrążenie. Brzmi jak coś z TikToka? A jednak – to codzienność pewnej Pani Zosi i rosnącej armii seniorów, którzy po sześćdziesiątce odkrywają… karting. I nie, nie chodzi tu o niedzielne przejażdżki po osiedlu. Chodzi o głośny silnik, zawrotne zakręty i tę dziką satysfakcję, gdy wyprzedzasz własnego wnuka.
Dlaczego karting po sześćdziesiątce? Bo kto powiedział, że emerytura ma być nudna?
1. Nowa pasja, nowe wyzwania
Kiedy koleżanka mojej mamy – 68-letnia Hania – usłyszała, że jej wnuk chodzi na karting, zażartowała: „A co, ja nie mogę?” No i poszła. Efekt? Dwa miesiące później miała swój numer startowy i z dumą opowiadała, że „wyjęła w zakręcie takiego młodego, co myślał, że starsi to tylko w szachy grają”.
Karting to nie bingo. To emocje, rywalizacja i wyzwania, które kręcą bardziej niż seriale w TVN7.
2. Aktywność, ale taka z pazurem
Prowadzenie gokarta to nie spacerek po parku. Tu trzeba ogarniać tor, łapać balans, a czasem też zebrać się w sobie, gdy… no cóż, ciało krzyczy, że kolano to już nie to samo co w ’85. Ale to właśnie piękne – głowa się nie starzeje, jak jest ogień w duszy.
3. Zamiast sudoku – wspólna jazda z wnukami
Kiedyś to były spacery i lody. Dziś? Babcia z wnuczką ścigają się na gokartach, a potem analizują swoje czasy jak Verstappen z inżynierem. Brzmi absurdalnie? Może. Ale to właśnie tworzy te wspomnienia, które zostają na zawsze.
Z toru życia: historie, które inspirują
Clark Gaynor Sr. – 72 lata i… jeszcze nie odpuścił gazu
Clark przypomina mi mojego dziadka, tylko że mój wolał kosiarkę niż gokarta. Ten facet? Jeździ, ćwiczy szyję (!), bo mówi, że „lepszy zakwas od śmiechu niż od braku ruchu”. I wiesz co? Ma rację.
Brettm57 – 63 lata i znowu w siodle
Brett wrócił po 27 latach przerwy. A mówił, że „starego lisa nie nauczysz nowych sztuczek”. Teraz śmiga z synem, a jego największa radość? Nie wygrana, ale to, że… ma z kim się pośmiać z nieudanych driftów.
Jak zacząć przygodę z kartingiem po sześćdziesiątce? Bez stresu, bez kontuzji, z radością!
1. Wybierz odpowiedni tor
Z doświadczenia wiem – nie wszystkie tory są przyjazne dla początkujących, a już na pewno nie dla kolan po endoprotezie. Oto kilka miejsc, gdzie znajdziesz i gokarta, i… zrozumienie:
- ICF Karting Rzeszów – świetna atmosfera i gokarty, które nie próbują urwać Ci rąk.
- S8 Race Nadarzyn – tor nowoczesny, gokarty elektryczne, mniej hałasu – idealne na początek.
- A1Karting Warszawa – tutaj emeryci śmigają jak nastolatki na TikToku, a trenerzy są cierpliwsi niż kasjerzy w Biedronce po niedzieli niehandlowej.
2. Trochę gimnastyki nie zaszkodzi
Nie musisz mieć sylwetki Roberta Lewandowskiego, ale serio – kilka skłonów i wymachów może uratować Twój dzień.
- Ćwicz szyję – nie w stylu „machnij, bo kogoś mijasz”, ale żeby nie bolała po trzecim zakręcie.
- Rozciągaj się – gokart to nie kanapa. Tam trzeba się złożyć jak naleśnik.
- Oddychaj i ruszaj – im więcej endorfin, tym mniej bólu w krzyżu.
3. Zacznij od luzu
Na pierwszych jazdach nie chodzi o rekordy. Chodzi o frajdę. Jak raz się zakochasz w tej adrenalince, to już po Tobie.
Mózg też lubi prędkość!
Sudoku? Pfff. Karting to dopiero łamigłówka
Znam takich, co rozwiązywali krzyżówki jak maszyny. A potem poszli na tor i… stwierdzili, że lepiej myśli się, jak z tyłu czujesz oddech wnuka, który chce Cię wyprzedzić. Koncentracja, refleks, planowanie – cały mózg pracuje jak szwajcarski zegarek.
Leki? Nie, dzięki – wolę gokarta
Nie mówię, że karting leczy, ale… Pani Jadzia mówi, że od kiedy jeździ, przestała spać przy serialach i zaczęła lepiej spać w nocy. Śmiech, adrenalina i ruch – ta kombinacja działa lepiej niż herbatka z melisy.
Babcia z wnukiem na torze – duet idealny
Babcia na podium, wnuczek na mecie z otwartą buzią – widziałem to na własne oczy! I powiem jedno: nic tak nie cementuje relacji jak wspólny wyścig i przegrana z klasą.
Rodzinne Grand Prix? To się dzieje! W niektórych domach świąteczne pierogi zeszły na drugi plan – teraz liczy się „kto szybciej pokona zakręt nr 3”.
- Startują wszyscy – od 7 do 77 lat.
- Po wyścigu – medale z kartonu, dyplomy z makaronu i… radość jak z czekoladowego jajka.
- Czasem babcia wygrywa. I nie oddaje trofeum bez walki.
Społeczność 60+ z benzyną we krwi
Grupy kartingowe dla seniorów rosną jak grzyby po deszczu. Na Facebooku, forach, a nawet na YouTube – są tam babcie, dziadkowie, a czasem i prawnuki z kamerą.
Wchodzisz i czujesz: to moje plemię. Nikt się nie dziwi, że masz własne rękawice z haftem „SuperDziadek”.
Karting – twoje nowe życie na zakręcie
Wiek? To nie przeszkoda. To bilet wstępu do drugiej młodości. Wersja turbo.
Nie musisz być profesjonalistą. Ale jeśli masz w sobie choć kroplę ciekawości, spróbuj. Na serio.
Jak powiedziała Pani Zosia, 74 lata, po swoim trzecim starcie:
„Zamieniłam sudoku na silnik i jestem najszczęśliwszą babcią w okolicy. No i szybszą od sąsiada z trzeciego piętra.”